10 października 2013

2. Back

 Obudził mnie dotyk na ramieniu. Powoli otworzyłam oczy. Przypomniało mi się co się wydarzyło. Przestraszyłam się i zaczęłam rozglądać
- Spokojnie. - odezwał się Harry. - Caroline proszę. - podał mi kanapki .
- Nie będę tego jeść. Co jeszcze o mnie wiesz oprócz imienia?
- Wszystko. - westchnął. - Nienawidzisz masła. To też wiem. Najmniejsze szczegóły, a to nie jest zatrute ale jak chcesz.
Wiedział wszystko co potęgowało mój strach.
- Po co ci to wszystko? Do porwania? Wystarczyło wiedzieć gdzie i kiedy będę
- Nie potrzebowałem tego do porwania.
- Tylko? - nie wiedziałam czy chce wiedzieć
Zignorował mnie.
- Jesz czy nie?
Pokiwałam przecząco głową.
- To wstań.
Zrobiłam co kazał bo po prostu się go bałam zwłaszcza kiedy mówił takim głosem. Wziął moje ręce i związał, a zaraz kostki. Wziął na ręce i zaniósł na krzesło.
- Dlaczego znowu tak? - zaczęłam się wiercić.
- Za dużo gadasz.- odparł sucho i podrzucił broń.
- To prawdziwe? - spytałam głupio.
Odblokował ją i strzelił w żyrandol.
Pisnęłam.
- Wystarczyłoby zwykle tak
- Ja nie lubię mówić.
- Nie lubię jak obcy facet mówi mi co mam robić i więzi. Nie każdy ma to co chce. - odpyskowałam
- Jeszcze coś? - spytał lodowato, że aż przeszyły mnie ciarki.
- Nie dotykaj mnie. - starałam się powiedzieć twardo.
Znów zakleił mi usta.
- Strasznie jęczysz. - wyrył nożem na krześle jakiś napis. Potem rzucił go w komodę obok tego pierwszego ubrudzonego jego krwią.
Odchyliłam głowę w tył i poczułam skapujące łzy.
Chłopak już po chwili otarł mi je chusteczkę i usiadł znow.
- Dzisiaj wrócisz do bajkowego świata gdzie nie ma bólu i cierpienia.
Odwróciłam głowę w bok. Jasne bo tak najlepiej nie wiedzieć i oceniać.
Odkleił mi na chwilę to coś.
- Nic nie wiesz o bólu i cierpieniu. - wysyczał.
- Nie ma sensu zaprzeczać i wiesz lepiej. - mój głos był zachrypnięty.
- Wiem. Dla ciebie cierpienie to może strata bliskiej osoby, ale nie więcej. - zakończył dyskusję ze mną, bo już po chwili i tak nie mogłam nic powiedzieć.
Siedzieliśmy tak do południa, kiedy wreszcie wyszliśmy. Zamknęli mi oczy i wprowadzili do vana. Teraz zabiją? Może jednak puszczą? Tylko przecież widziałam ich twarze, nie bali się tego?
Harry zdjął mi chustkę z oczu. Siedział naprzeciwko mnie z wyciągniętą do przodu jedną nogą. Drugą miał zgięta w kolanie i patrzył w metalową ścianę auta. Uniosłam obie nogi i go kopnęłam żeby na mnie popatrzył.
- Co?- nie spojrzał.
uniosłam je jeszcze raz bo ten kretyn chyba zapomniał że zakleił mi usta.
Westchnął i odkleił mi na chwilę taśmę .
- Dlaczego to ty zawsze mnie pilnujesz?
Wzruszył ramionami. On w ogóle był taki dziwny. Chodził i zachowywał się dziwnie. Nie patrzył w oczy. Nie uśmiechał się. Był samotnikiem, tego byłam pewna. To było ciekawe. Zamiast o powrocie do domu myślałam o nim. Jechaliśmy bardzo długo i było gorąco. Chłopak zdjął koszulkę a na jego ciele zobaczyłam bardzo, bardzo dużo różnych blizn. Od noża, od kul i parę innych ale była ich masa.
Mieszały się z wieloma tatuażami. Dziwnie się czułam. Blizny przerażały, a tatuaże zachwycały
Po kilkunastu minutach było po wszystkim. Oni mieli pieniądze ja byłam w ramionach taty. Nigdy nie powiedział do mnie córko, córeczko. Zwracał się bezosobowo, albo jak do pracownika, pełnym imieniem.
- Nic ci nie jest ?-spytał odsuwając się.
- Nie - otarłam wcześniej niezauważone łzy.
- to idź do pokoju.
Tak też zrobiłam. Weszłam, zamknęłam drzwi na klucz i wróciłam do swojego "idealnego" świata.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Fajnie, że historia Wam się podoba. Cieszymy się :) Więcej komentarzy= szybciej rozdział.

3 października 2013

1. Kidnapping

Szłam spokojnie ulicą. Spacer o tej porze nie był jedną z najprzyjemniejszych rzeczy. Było już dość ciemno i zimno. Naprawdę chciałam być już w domu. Niestety do niego miałam spory kawałek. Mogłam jechać autobusem, ale nie wiedziałam o której odjeżdżał. Pozostał mi spacer albo taksówka. Nie byłam, aż tak rozpieszczona, aby zamawiać samochód. Mogłam się przejść. Korona z głowy by mi nie spadła. Po prostu nie lubiłam zimna. Mróz nakłuwał moje policzki niczym igły. To była okropna pora roku. Przysięgam. Czemu wiosna nie mogła trwać cały czas? Wtedy wszystko było piękne. Kwiatki, rozwijające się drzewa, ciepło. W niektórych państwach mieli takie luksusy. Niestety tutaj, Londyn uraczył nas jedynie deszczem i chłodem.
Naciągnęłam rękawiczki na ręce i skuliłam się w kurtce. Zajęcia w szkole skończyłam już wcześniej, ale trzeba dodać dodatkową plastykę i korepetycje z angielskiego. Dużo miałam nauki. W końcu byłam w klasie maturalnej. Musiałam przygotowywać się do egzaminu. Moja przyszłość właśnie od tego zależała.Nigdy nie olewałam ważnych spraw. Zwłaszcza, kiedy byłam w stanie stawić im czoło. Tata opłacał mi kolejne lekcje. Dzięki temu poprawiłam oceny w szkole i wiedziałam trochę więcej. Oczywiście w domu byłam zmuszona do powtarzania całego materiału. Inaczej nic bym nie zapamiętała.
Idąc chodnikiem myślałam o tacie. Pewnie znowu jest w delegacji. Pewnie nawet nie ma go w kraju. Byłam córką znanego milionera i widywałam go rzadziej niż niektórzy jego pracownicy. Po tylu latach, pogodziłam się z tym. Ale co z tego? Potrzebowałam trochę miłości i ciepła. Dawał mi to, lecz rzadko. I to trochę bolało. Ale rozumiałam, że nie mogłam mieć do niego pretensji. 
Moja mama nie żyła od mojego urodzenia. Nigdy jej nie zobaczyłam, nie usłyszałam, co zawsze wspominam z wielkim bólem. Tata rzadko mi o niej opowiadał. Nawet jak go o to prosiłam. Nie zupełnie wiedziałam dlaczego. Nie chciał? Ale byłam pewna, że ją kochał. Musiał. On taki nie był...Może nie chciał rozdrapywać ran.
Wiatr zawiał przez, co moje ciało przeszły dreszcze. Boże. Chciałam być już w domu. Powtórzyłam to kolejny raz w myślach.
Ktoś pociągnął mnie za ramię do tyłu. Odwróciłam i zobaczyłam młodego, obcego mi chłopaka, a zaraz za nim drugiego
- Cześć. - odpowiedzieli, uśmiechnęli się sztucznie, a po chwili byłam w czarnym vanie.
Co jest do cholery?! - pomyślałam. Byłam wściekła i przerażona. Nigdy nie dawałam sobie w kaszę dmuchać ale teraz nie do końca wiedziałam co się dzieje, raczej kompletnie nie wiedziałam.
Kostki zostały mi związane liną, ręce również. Na oczach miałam opaskę, aby nic nie widzieć. Mętlik w głowie totalny. O co tu chodziło?- przez całą drogę się zastanawiałam, aż auto się zatrzymało. Wyciągnęli mnie gdzieś niosąc. Wylądowałam na twardym krześle, a oczy zostały odsłonięte. Byłam w jakimś domu. Bardzo zaniedbanym domu. Teraz już trzęsłam się ze strachu. Dotarło do mnie - Zostałam porwana. Siedział przede mną młody chłopak. No nie wiem ile mógł mieć... 23 lata może rok więcej. Zielone oczy nie wyrażały żadnych uczuć. Były puste. Siedziałam i patrzyłam na niego. Nie chciałam mu pokazać że się boję , choć dokładnie tak było. Zakleił mi usta taśmą, a nożem zrobił mała dziurkę, aby podawać mi wodę i słomkę. Usiadł z powrotem i nic nie robił oprócz trzymania i bawienia się ostrzem. To była scena jak z kryminału. Nie wiedziałam do czego jest zdolny, co może mi zrobić
- Teraz zadzwonimy do jej ojca. - blondyn kucnął obok mnie i wyjął mój telefon.
Chciałam go kopnąć, ale miałam te nogi związane. Posłałam mu jedynie mordercze spojrzenie.
Chłopak siedzący przede mną spojrzał na mnie kątem oka i znów bawił się nożem. Jego koledzy chodzili po pomieszczeniu, a ten co wziął mi telefon dzwonił. Chwilę rozmawiał z moim ojcem, aż wszystko ustalili. Szczerze? Może to dziwne w sytuacji jakiej jestem ale byłam ciekawa reakcji mojego ojca.
- Tatuś zapłaci i cię puścimy.
- Walcie się! - próbowałam żeby zrozumieli, ale to było trudne z taśmą na ustach.
- Harry zostaniesz z nią na noc. Ja też zostanę będę miał podsłuch czy wzywa policje. - powiedział ten blondyn. Harry pokiwał głową i pozostała 3 wyszła, bo było ich pięciu. Czas mijał, a my siedzieliśmy tak. Chłopak schylił się i podał mi butelkę wody.
Pragnienie zmusiło mnie do wzięcia kilku łyków. Gdy widział, że już nie pije odłożył napój. Patrzył się w ścianę, a nóż zaciskając w ręce w pewnym momencie wbił się mu w udo. Nawet nie zareagował. Nie skrzywił się. Nic. Moje oczy szeroko się otworzyły. To było straszne. Bałam się, tak strasznie. Wyjął ostrze, a krew lała się i lała. Przerażające. Wzdrygnęłam się. Rzucił przedmiotem w ścianę i pięknie wbił się w komodę.
Błądziłam wzrokiem między chłopakiem a nożem. Nic nie mówił. On patrzył w swoje dłonie. Siedział teraz tylko tak. Byłam zmęczona, ale bałam się zasnąć. Po jakiejś godzinie odezwał się do mnie pierwszy raz.
- Chodź. - mruknął i podniósł mnie przerzucając przez ramię.
Doszliśmy do sypialni z osobną łazienkę. W toalecie nie było nic oprócz sprzętu sanitarnego, papieru i kilku ręczników. Okna też nie było.Postawił mnie i powoli zdjął taśmę z ust
Nie było sensu krzyczeć. Nie byłam na tyle głupia, wiedziałam że to nic nie da. Patrzyłam na niego pytająco.
- Mogłabyś nie krzyczeć i nie próbować uciekać? Nic ci nie zrobię. - poprosił spokojnie.
- Porwałeś mnie - odpowiedziałam zdziwiona jego głosem i słowami.
- Porwałem, ale nic ci nie zrobię. wzruszył ramionami patrząc w ścianę za mną. Podszedł do mnie i patrząc na moje dłonie rozwiązał mi nadgarstki. Potem ukucnął i to samo zrobił z kostkami.
- Twoje udo. Nie boli?
- Nie.
- Ale przecie....- dlaczego ja z nim rozmawiałam.
- Mnie mało rzeczy boli. Można powiedzieć, że nic.
- Jak?
Nie odpowiedział mi już. Musiał sobie coś przypomnieć, bo zacisnął pięści.
- Rób co musisz, ja poczekam. Potem pójdziesz spać. - dodał i wyszedł.
Nie było okna, nie miałam jak uciec. Westchnęłam i poddałam się. Umyłam się i ogarnęłam. Po kilkunastu minutach znów wyszłam. Siedział na starym łóżku i czekał.
- Chce do domu. - powiedziałam
- Jutro.- westchnął. - Połóż się.
- Nie zasnę.
- Ale się połóż. - zrobiłam jak chciał. Stanął przy oknie i w nie patrzył.
To na prawdę było dziwne. Leżałam i czułam każdy mięsień który mnie bolał
Nad niczym nie myślałam, ale powieki stawały się co raz cięższe. Później chyba zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~~*~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszamy za opóźnienie. Ja przepraszam, Karolina przeprasza, więc 
takie wielkie dla Was PRZEPRASZAM.
Na razie historia zaczyna się mrocznie i dość drastycznie, ale zaręczam
że ci którzy wzruszają się na titanicu tu będą ryczeć.